poniedziałek, 30 czerwca 2014

Długa wycieczka i restauracja Boohyuna

W końcu dotarłam do dnia, w którym względnie sama mogłam decydować co zobaczę. Chciałam tego posta napisać od końca dnia do początku, ale chyba byłoby to dla mnie zbyt trudne. Dlatego postanowiłam po prostu się z tym przespać.


Na początek spokojnie, ze względu na bliskość - cmentarz rewolucji 4.19. Ale zanim się wyjdzie z rooftop'u, trzeba spełnić swoje obowiązki, czyli podlać rośliny na tarasie wokół naszego "mieszkania".

Rewolucja 4.19 to wydarzenie, które miało miejsce w 1960r. Było to powstanie przeciwko Syngman'owi Rhee, spowodowane jego autokratycznymi rządami. Zginęło w nim wielu ludzi, w tym dużo uczniów. Części ciał nie odnaleziono. 


Poza tym, że to miejsce zawiera w sobie wielki tragizm, jest to bardzo nastrojowy park, do którego chadzają głównie starsi ludzie. Jest to już właściwie na skraju miasta. Za tym parkiem rozciągają się już góry.




Po tej luźnej wycieczce udaliśmy się przez Myungdong do Namsan Tower. Dla mnie dzielnice takie jak Myungdong są zbyt hałaśliwe, ale poświęcę się jeszcze parę razy, aby iść tam i do podobnych miejsc, by znaleźć dla Inspirit Poland upominki w jak najniższej, konkurencyjnej cenie. Przy okazji oglądania tych wszystkich rzeczy znalazłam T-money ze zdjęciami Infinite. Tak bardzo chciałam to kupić, ale nie mogłam się zdecydować na jednego członka, a wspólnego zdjęcia jeszcze nie znalazłam. 
Ale najdziwniejszą i najśmieszniejszą za razem rzeczą jaką zobaczyłam, było stoisko w fanstuffem połączone z wystawką filmów porno. 

Aby dostać się do Namsan Tower, trzeba się trochę nachodzić pod górkę. W ogóle cała Korea to jedno wielkie zbiorowisko górek i pagórków, gdzie ciągle musisz chodzić pod górę, albo w dół, więc jak to stwierdził J. "Nie dziw się, że my mamy takie grube łydki". Ja chciałam wejść na Namsan samodzielnie, ale J. tak marudził, że skorzystaliśmy z kolejki liniowej. 
 Wydaje mi się, że J. trochę żałował, że nie poszliśmy tam jednak sami, bo towarzyszyli nam bardzo niekulturalni ajossi i głośni Chińczycy.
Postanowiliśmy nie zostawiać tam kłódki, bo skoro co jakiś czas muszą je utylizować to nie ma to sensu. Zamiast tego wyrobiliśmy sobie obrączki. W końcu J. ma jakiś pierścionek w swoim rozmiarze :).
Na wieży na wyższym poziomie było bardzo dużo ludzi. Lepiej jest zejść poziom niżej. Ilość turystów psuje nieco efekt. Psuje go również filmik, który puszczany jest w windzie. Jest on po prostu kiczowaty. Mimo tych minusów, lekko zakręciła mi się w oku łezka, bo dopiero dotarło do mnie, że jestem w miejscu, o którym marzyłam. 
Po odpoczynku w cieniu ruszyliśmy pieszo na dół. Przez J. musiałam się niestety zgodzić na najkrótszą trasę, ale cieszę się, że nie chciał zjeżdżać z powrotem kolejką. 
Na zakończenie wycieczki w te rejony zwiedziliśmy Katedrę Myungdong. 
Wieczorem, nieco zdenerwowana postanowiłam w końcu zajrzeć tam, gdzie się wybierałam od 3 dni. Do restauracji rodziny Nam Woohyun'a Mog&Sam. 
Mam to szczęście, że ta jedna jest ode mnie z rooftop'u około 20 minut na pieszo, więc pewnie jeszcze nie raz tutaj zajrzę. 
Z okazji tej wyprawy przygotowałam mały upominek od Inspirit Poland. Założyłam, że jest to upominek dla rodziny, nie dla Woohyun'a, co J. podkreślił, kiedy go wręczałam. Okazało się, że trafiłam w samo sedno. Prezenty dla Woohyun'a wywożone są ciężarówkami, ale dla rodziny prezentów jest stosunkowo niewiele. 
Jest to zwykła knajpka serwująca mięso na grill jakich jest wiele w Korei. Chodzą tutaj na co dzień głównie okoliczni ajossi, jednak dodatkowy utarg (całkiem spory) mają z odwiedzin fanów. 



Akurat na drzwiach wisi ogłoszenie, że potrzebują kogoś do pracy. Może ktoś w tym momencie spakuje manatki i spróbuje? :P

Według tego co mówił tata Woohyun'a (chodząc gdzieś tam z papierosem w ustach) takich tablic jest więcej. Nie wyrzuca się ich i nie czyści. Są one zawożone do domu i kiedy Woohyun przyjeżdża i odczuwa taką potrzebę to sobie je czyta. 
A teraz przyznać się kto to? Karteczkę tą znalazł dla mnie Tato, kiedy dowiedział się skąd jestem. Wcześniej była tutaj także dziewczyna z Węgier. 
Ten pan z tyłu za rurą to Tato Woohyun'a (nie chciał zrobić sobie zdjęcia)
Zrobiliśmy sobie niezłą wyżerkę. W sumie zapłaciłam około 170zł + 50zł polskich jako pamiątkę (na swoje nieszczęście nie miałam innego banknotu w portfelu, ale nie żałuję - mama Woohyun'a była miło zaskoczona wartością). Mama powiedziała też, że w porównaniu z innymi zjedliśmy i wypiliśmy bardzo dużo (szczerze mówiąc mogłabym zjeść więcej). Była też zdziwiona tym, że Żubrówka ma aż 40% i powiedziała, że Woohyun nie za bardzo lubi i umie pić. 
Mimo iż wypiłam zaledwie jedną butelkę soju wyszłam stamtąd pijana i szczęśliwa. W drodze do domu się popłakałam. Wrócę tam jeszcze! 


















2 komentarze:

  1. Też marzę o NAMsan Tower :D
    I oczywiście nie może mnie zabraknąć w restauracji...tyle tylko, że w tej w Hapjeong <3

    OdpowiedzUsuń
  2. wooooow :) dziękuję ci za prowadzenie tego bloga bo na serio warto to czytać! aż uśmiech mam na twarzy jak sie czyta :) genialne zdjęcia i czekam na więcej :) no i restauracja rodziców Namu <3 mmatkoooo jak ja chcę też tam być ;p dziękuję ci ze przykładasz się do promowania Inspirit Poland ^.^

    OdpowiedzUsuń