niedziela, 6 lipca 2014

Chillout

Z nadejściem środy zaczęła się dla mnie urzędnicza "szara" rzeczywistość. Mogłabym marudzić, gdyby nie to, że bardzo mi się ona podoba. Cieszę się, że zdecydowałam się na praktyki w tym miejscu, bo sama się utwierdziłam w tym, że chcę w przyszłości pracować w Ambasadzie RP w Seulu.
Z tego powodu, że tego co w placówce robię opisywać nie chcę i nie mogę posty będą pojawiać się trochę rzadziej i będą obejmować kilka dni.
Stanowisko organizacji zajmującej się prawami człowieka w KRLD
Ostatni dzień wolnego postanowiliśmy wykorzystać na zwiedzanie okolic Ambasady. Poszliśmy na Insadong. Są to takie koreańskie Krupówki - mnóstwo tutaj sklepów z pamiątkami, tradycyjnymi strojami czy innymi przedmiotami. To co mi się bardzo podoba, to wygląd tego miejsca - zarówno Insadong, jak i okolicy ambasady są w tradycyjnym stylu otoczone nowoczesnymi wieżowcami. 
Ddokboki, koreańska kaszanka i naengmyun
Zjedliśmy posiłek w jednej z malutkich restauracji wzorowanej na tradycyjnych budynkach. Tutaj pierwszy raz zetknęłam się z magiczną szufladką, w której znaleźć można sztućce. Jest to genialne rozwiązanie, zwłaszcza dla mnie, bo mam tendencje do gubienia sztućcy i zrzucania ich na ziemię. 
Szufladka na sztućce
Po posiłku przypadkiem natrafiliśmy na stanowisko tarota i saju. Bardzo chciałam sprawdzić co pani wywróży mi z saju. Nie będę tutaj pisać co nam powiedziała, ale zgadzam się w całości z tym jak mnie i J. opisała i wierzę w to co nam zapowiedziała na przyszłość. 
Cheonggyecheon
Spacerem dotarliśmy do strumienia Cheonggyecheon. Przepływa on częściowo pod ziemią częściowo jako sztuczna rzeczka przez centrum Seulu, aby wpaść do rzeki Han. 
Lody w waflu
Resztę dnia spędziłam oglądając Weekly Idol, jedząc lody i przygotowując się psychicznie na jutro. Wieczorem jednak zrobiłam sobie pierwszą samodzielną wycieczkę metrem na Myungdong. Miałam do przekazania paczkę z prezentami z Polski dla koleżanki A. Cały problem polegał na tym, że dziewczyna, która przyszła ją odebrać nie posługiwała się prawie wcale j. angielskim. Ale ten problem bardzo mi się podobał. Mimo, że ciągle ją przepraszałam, że nie rozumiem, że nie potrafię czegoś powiedzieć, było to dla mnie naprawdę pobudzające wyzwanie. Odkryłam, że nawet z moimi małymi jak dotychczas zdolnościami językowymi jestem w stanie się jakoś dogadać po koreańsku i poruszyć wiele wątków. Słabo bo słabo, ale zawsze. 
Sashimi z tuńczyka

Następnego dnia (02.07.) o 15:00 wstawiłam się w Ambasadzie i po zapoznaniu się z zasadami i moimi zadaniami wróciłam na Suyu. Tutaj czekał na mnie Jun. Zjadłam z nim sashimi z tuńczyka, który z okazji mojego pierwszego dnia pracy postawiła mi Pani Teściowa. Był to pierwszy raz kiedy w końcu spadł deszcz. I to taki porządny. Dzięki niemu następny dzień był rześki i pozwolił mi przetrwać w stanie w miarę normalnym podróż autobusem. 
W autobusie w ogóle czuje się dziwnie. Kiedy przejeżdżam trasami często odwiedzanymi przez turystów lub zamieszkałymi przez obcokrajowców, czuję się normalnie. Ale w moim autobusie spotkałam białego tylko raz i wieczorem. Dlatego w moim autobusie do pracy czuję się troszeczkę jakby moja skóra paliła współpasażerów w oczy. Niby nikt nic nie mówi, niby nikt nie patrzy krzywym okiem, ale czasem wolę stać nawet kiedy nogi mi odpadają. Trochę czuję na sobie ich myśl, że zajmuję miejsce na którym on/ona powinna siedzieć. 
W czwartek zmusiłam Juna, żeby poszedł ze mną do Nail Art. Od przyjazdu nie miałam czasu zrobić porządku z moimi paznokciami, dlatego stwierdziłam, że jest to dobry moment, żeby spróbować. Było TV, herbatka i miła pani, która szybciej domyślała się o co chodzi, niż Jun zdążył wytłumaczyć.
Wangtonkatsu
Wcześniej zjedliśmy Wang Tonkatsu. Jest to mięso bardzo podobne do naszego kotleta. Różnica jest tylko taka, że Tonkatsu jest smażone na głębokim oleju. Dlatego może on zaspokoić trochę tęsknotę za polskim jedzeniem, ale posmak tłuszczu sprawia, że nie da się nim tak "obeżreć" jak babcinym kotletem. 
Uichon wieczorem
Nadejście piątku celebrowaliśmy długim spacerem nad strumieniem Uichon. Jest to bardzo ciekawe i malownicze miejsce. Centrum wyznacza strumień, a po obu stronach są ścieżki rowerowe. Co jakiś czas natrafić można na stacje z przyrządami do ćwiczeń. To wszystko otoczone wieżowcami wieczorem wygląda przepięknie. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz